piątek, 28 listopada 2014

Prolog

               Siedziałam przy biurku z zapaloną lampką, która oświetlała mój zagracony pokój. Co chwila spoglądałam na zegar z nadzieją, że zaraz wybije godzina, odpowiednia do tego, abym mogła położyć się pod pierzyną. Jednak z każdym zerknięciem miałam wrażenie, że czas cofa się o trzy sekundy.
                W pewnym momencie zepchnęłam kubek stojący na biurku. Upadł na podłogę. Roztrzaskał się na drobne kawałki, a gorąca kawa rozlała się na wszystkie strony świata.
                Miałam ochotę krzyczeć. Wykrzyczeć światu prosto w twarz (jeśli takową miał) jak bardzo go nienawidzę. Zacisnęłam dłonie w pięści, chcą się opanować, ale zanim zdążyłam pozbierać myśli, znajdowałam się już na łóżku, z całej siły uderzając pięściami w poduszkę. Coś w mnie pękło. Z mojego gardła wydarł się ogłuszający krzyk, ale ja dalej znęcałam się nad niczemu winną poduszką.
                Ktoś położył mi rękę na policzku, a drugą zaczął głaskać czubek mojej głowy. Powoli się uspokajałam. Oddychałam nadal szybko, wstrzymując chęć przewrócenia wszystkiego co znajdowało się w zasięgu mojego wzroku.
                -Już dobrze?
                Uniosłam oczy ku górze i spojrzałam w twarz mojej matki, na której malowało się współczucie zmieszane z przerażeniem.
                -Nie – westchnęłam, coraz bardziej spokojna – Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? – Spuściłam wzrok na swoje paznokcie i bawiłam się nimi przez chwilę. Nie oczekiwałam, że mama mi odpowie, a jednak po paru minutach ciszy odpowiedziała:
                -Nie wiem skarbie. Może tak po prostu miało być? Coś musi się skończyć, żeby mogło zacząć się coś innego.
                -Kosztem czyjegoś życia?
                Zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. Liczyłam, że i tym razem mama będzie ciągnęła rozmowę, ale ona wstała bez słowa i wyszła zamykając drzwi. Doskonale ją rozumiałam. Też chciałabym móc tak od wszystkiego uciekać. W pewnym sensie to robiłam. Gdybym wtedy powiedziała „nie” może nie byłoby nas teraz w tym pieprzonym mieście. Może bylibyśmy nadal w domu, a Dominic nadal by żył.
                Wzięłam kolejny głęboki oddech i sięgnęłam po telefon. Po odblokowaniu go, moje palce same skierowały się na ikonkę wiadomości. Przeglądałam smsy, aż dotarłam do rubryki „Od Justina”. Oczy zaszły mi łzami, ale ja ponownie zacisnęłam zęby. Od góry w dół przewijałam wiadomości, gdy po pokoju rozległ się krótki dźwięk nowej. Wolno przeczytałam numer z którego została wysłana. Otworzyłam szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w jej treść. To niemożliwe.
                
                Od: Nieznany

                Tęsknie. Szkoda, że Cię tu nie ma. Proszę odezwij się. Kocham Cię. Jesteś moją księżniczką, pamiętaj.

                -Justin





I jest prolog :) Mam nadzieje, że zachęca was do dalszego czytania. Jeśli wam się podoba i macie ochotę dalej czytać, to zostawcie po sobie pamiątkę w postaci komentarza, to naprawdę motywuje :) Zapraszam was też do zakładek z Bohaterami i zwiastunem. Jeśli chcecie być informować o nowych rozdziałach napiszcie w komentarzu swój user :)