Gdy po
raz pierwszy od roku weszłam do białego domu, stojącego na rogu szarej ulicy w
Stratford, natychmiast ogarnęła mnie fala wspomnień. Nie miałam pojęcia, że tak
bardzo będę to przeżywała. Powrót. W moje nozdrza dostały się wszystkie
zapachy, do moich oczu dotarły wszystkie kolory i kształty. Ruszyłam w kierunku
znanych mi drzwi, ale nie weszłam do pomieszczenia. Stałam przed wejściem i
zastanawiałam się jaką reakcje wywoła u mnie znajomy widok. Drżącą ręką
nacisnęłam klamkę od drzwi do mojego pokoju. Wszystko w nim było takie samo jak
dawniej. A mimo wszystko - inne. Podeszłam do półki na książki, nie wszystkie
zabrałam ze sobą podczas przeprowadzki, więc teraz osadziła się na nich gruba
warstwa kurzu. Pogłaskałam książki po grzbietach i kichnęłam od namiaru brudu.
Usiadłam
na łóżku i przeczesałam ręką włosy. Mebel zaskrzypiał. To zostało mu od momentu,
kiedy Justin rzucił się na niego i połamał jedną belkę. Zaśmiałam się w duchu. Czy
teraz wszystko będzie mi o nim przypominało? Nie tak miała wyglądać nasza
historia.
Poczułam zmęczenie. Moja głowa
sama opadła na miękki materac, a oczy powoli zaczęły się zamykać.
-Cześć skarbie- Justin mówiąc to wgramolił
się przez okno i w mgnieniu oka siedział już na podłodze opierając się o
turkusową ścianę- Tęskniłaś?
-Bardzo- zachichotałam
zasłaniając usta ręką.
Justin często miał dziwne
pomysły, a wchodzenie przez okno do mojego pokoju, było tylko małą częścią tego
co potrafił.
-To dobrze- uśmiechną się
zawadiacko- Bo mam całą noc wyłącznie dla Ciebie- podniósł się z podłogi i
wskoczył do mojego łóżka- Chodź- poklepał ręką pościel, żeby zachęcić mnie do
położenia się obok niego. Nie musiałam się długo zastanawiać, zdjęłam ubrania i
stałam chwilę przed nim tak jak Pan Bóg mnie stworzył, ale potem zarzuciłam na
siebie koronkową koszulę nocną.
Justin jęknął.
-Mogłaś zostać tak, jak dziesięć
sekund wcześniej.
-Nie spiesz się Bieber.
Położyłam się obok niego, a on
objął mnie ramieniem. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy, chcąc wyczytać z nich
o czym w tej chwili myśli. Justin był dla mnie pewnego rodzaju zagadką. Znałam
go dość długo, wiedziałam o nim wszystko, i
nic. I właśnie to mnie w nim tak intrygowało, to sprawiało, że chciałam
więcej.
Justin musnął moje usta, a ja
odwzajemniłam mu tym samym.
-Kocham Cię- szepną mi do ucha.
Moje powieki uniosły się do góry. Przetarłam oczy ręką i ziewnęłam ze zmęczenia,
które towarzyszyło mi po przebudzeniu. Śnił mi się Justin. Widziałam swój sen
jak przez mgłę, ale to na pewno był on. Moje myśli o chłopaku były chyba
skutkiem ubocznym ponownego wprowadzenia się do domu. W Sidney Justin w jakimś
stopniu przestał być jedyną osobą, w około której krążyły moje myśli . Ten sms,
który dostałam w pierwszy dzień spędzony poza domem… On nie dawał mi spokoju przez
długi czas, ale w końcu doszłam do wniosku, że była to zwyczajna pomyłka,
przecież wiele osób na świecie ma na imię Justin. To nie mógł być mój Justin.
Mój Justin nie żyje. A mimo to ta wiadomość ciągle zaśmiecała mój umysł. I w
pewnym momencie, już przestałam o tym myśleć. Justin zniknął. Nie było go w
moim życiu.
Wstałam
z łóżka i podeszłam do stolika, próbując się nie przewrócić po tej krótkiej
drzemce. Chwyciłam torebkę i zaczęłam grzebać w niej na ślepo. Myślałam, że
zostawiłam to w Sidney, ale jednak po chwili moja ręka dotknęła chłodnej
butelki wódki. Wzięłam, może trochę za dużego łyka i z powrotem schowałam alkohol
w głąb torebki.
Potrzebowałam
się przewietrzyć i rozejrzeć się po okolicy, którą niegdyś znałam jak własną
kieszeń. Pospiesznie ubrałam buty i chwilę potem znajdowałam się na dworze.
Szłam zatłoczonymi ulicami miasta kierując się w stronę zalewu. To tamto
miejsce chciałam zobaczyć najbardziej. Pamiętam jak spędzałam tam czas z Justinem.
Zawsze się śmialiśmy, oblewaliśmy wodą lub budowaliśmy ogromne zamki z piasku.
Chciałam znowu poczuć jego dłoń na moich nogach. Zobaczyć jego promienny
uśmiech. Zawsze dużo się uśmiechał, był jedną z najweselszych osób jakich
kiedykolwiek spotkałam. Potrafił mówić o swoich uczuciach tak, że mimo mojej
woli, oblewałam się rumieńcem. Tęskniłam za wspólnymi chwilami sam na sam,
kiedy nie czuliśmy, żadnego skrępowania i zachowywaliśmy się jak dzieci.
Teoretycznie nimi byliśmy.
To już
nie powróci. Osoba, która rozświetlała moje życie, która była ze mną w najtrudniejszych
chwilach, odeszła bezpowrotnie, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Moja
bezsilność była w tym wszystkim najgorsza. Najpierw straciłam brata, a potem
obserwowałam, jak tracę również chłopaka. Wiem, że nie mógł postąpić inaczej.
To był dobry człowiek. Nie potrafiłby żyć z poczuciem winy.
-Oh, Justin- Położyłam swoją małą dłoń na
jego ramieniu, ale on po prostu poszedł dalej. Nie potrafiłam go nienawidzić,
mimo tego wszystkiego co zrobił.
-Nie mogę Linsey- Wypuścił
głośno powietrze i położył rękę na klamkę.
-Możesz, poradzisz sobie,
poradzimy sobie. Ja- mój głos podwyższył się mimowolnie- nikomu nie powiem.
-To nie ma znaczenia skarbie-
Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechną się blado.
Łzy zaczęły spływać mi po
policzkach. Musiałam go ratować. Wybaczyłam mu wszystko, tylko musiał ze mną
zostać.
-Żegnaj księżniczko- Pocałował
mnie w skroń i znowu zaczął się oddalać.
I wtedy wszystko stało się
bardzo szybko. Złapałam go za ramię, przesuwałam ręce w kierunku jego szyi. Z
całej siły zaciskałam swoje małe piąstki na jego ciele, ale on za każdym razem
z łatwością się wyrywał. Coraz więcej łez cisnęło mi się do oczu. Zaczęłam
uderzać jego plecy, kopać jego kostki najmocniej jak potrafiłam. Odwróciłam go
przodem i przycisnęłam jego usta do moich. Nie chciałam już nigdy się od nich
oderwać. Niestety, on najwidoczniej tego nie chciał. Chwycił mnie za biodra,
uniósł do góry i pocałował w czoło. Odstawił mnie na bok, a gdy jego ręka
dotknęła klamki i już chciał wyjść z pokoju, zostawić mnie, po prostu go
ugryzłam. Justin nadal nie reagował. Wyszedł. Wtedy widziałam go po raz
ostatni.
Doszłam
nad zalew. Usiadłam na piasku i bawiłam się nim przez chwilę, łapiąc go w
dłonie i przepuszczając pomiędzy palcami.
Włosy ciągle leciały mi na twarz, ale nie miałam zamiaru ich poprawiać.
Linsey.
Podniosłam
się z ziemi i obróciłam głowę do tyłu. Nic. Żadnego najmniejszego śladu
człowieka.
Ponownie
usiadłam na ziemi i tym razem znowu słysząc męski głos.
Linsey.
„Okay Linsey, uspokój się”- Powtarzałam
w myślach.”To tylko twoja pierdolona wyobraźnia.”
Otworzyłam torebkę i wyjęłam
paczkę papierosów, razem z zapalniczką.
Zapaliłam szluga. Zaciągnęłam
się nim i po dwóch sekundach wypuściłam dym. Paliłam dalej, kreśląc dymem
kółka, czy inne kształty.
W Sidney wkręciłam się w coś
takiego, ja „złe towarzystwo”. Potrzebowałam czegoś co zaspokajało by mój ból
po stracie Dominica i Justina. Najpierw poznałam Nancy. Piękna, żywiołowa,
energiczna. Nie mam pojęcia jak zdobyłam jej zainteresowanie, ale udało się. Do
pewnego czasu, nadal słuchałam się rodziców, nie wyróżniałam się w tłumie.
Potem zaczęłam palić, pić i coś się zmieniło. Nigdy nie sięgnęłam po narkotyki,
nigdy tez nie miałam innego chłopaka, niż Justin, a mimo to, już nie byłam tą
grzeczną. W pewnym sensie to dobrze, ale z drugiej strony, nigdy nie otworzyłam
się na tyle, żeby być kimś więcej, niż tylko tą dziwną, co całymi dniami płaczę
w poduszkę. Strata Justina zabijała mnie codziennie od nowa. Czasami budziłam
się w nocy z krzykiem, śniło mi się, że on znowu żyje i ponownie go tracę, Może
nigdy nie kochał mnie na tyle, żeby ze mną zostać.
Pojedyncza łza spłynęła po moim
policzku. Wyrzuciłam niedopałek papierosa na ziemie i chciałam wrócić do domu,
kiedy usłyszałam dźwięk wiadomości. Pewnie to Nancy.
Numer, który wyświetlił się na
ekranie, był mi skądś znany, tylko nie wiedziałam skąd. Otworzyłam wiadomość.
Od: Nieznany
Długo się nie odzywałaś. Mogłaś odpisać. Już mnie nie kochasz
księżniczko?
-Justin
W końcu pierwszy rozdział, wiem, że strasznie krótki, ale cierpliwości :) Przepraszam was misie za opóźnienie. Zapraszam was jeszcze do zakładek "Bohaterowie" i "Zwiastuny. Jeśli szanujecie moją pracę zostawcie komentarz xx
Jezu ale akcja. Zaciekawił mnie sam prolog a pierwszy rozdział jest genielny. Justin nie żyje a jednak żyje? What the fuck?! Czekam na następny xx
OdpowiedzUsuń@salutebieberxx
Świetny rozdział ;) Dawno nie czytałam opowiadania które by mnie tak zaciwkawiło ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! ;*
@laughwithbiebs_
Kocham to ff kochanie
OdpowiedzUsuńŚwietne, już to uwielbiam *_*
OdpowiedzUsuń@kidmrauhl
Booooskie!
OdpowiedzUsuńJejku cudowne!! Jestem ciekawa o co chodzi z Justinem. Żyje czy nie żyje? :) @fuckingbangerz9
OdpowiedzUsuńSuper :) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńjezu cudowny, nie moge doczekać się kolejnego
OdpowiedzUsuń@omgdzastin
Usuńojejku cudowny. świetnie piszesz! nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. a jeśli możesz poinformuj mnie o nim :) // @96berglund
OdpowiedzUsuńO Jezu, rzadko spotykam się z takimi opowiadaniami, ktore od razu mnie tak cholernie intrygują! Mam nadzieję, ze bedzie to zagmatwana historia i nie taka prosta do rozgryzienia jak nam się bedzie wydawać! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń@bieberssexrauhl
Btw, zapraszam tez do mnie na ff z Justinem:
hidden-enemies.blogspot.com
dodałam do zakładek ,kurde ja chce kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń@lovuhazz
jeju genialny serio. czekam na nastepny x ( @g0ldjdb )
OdpowiedzUsuńCudowny ♥ *-*
OdpowiedzUsuńJEJU ŚWIETNE JNIGFV NIE MOGE DOCZKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO ROZDZIALU ! @legalhoodx
OdpowiedzUsuń