Stałam
przed otworzoną szafą w której znajdowało się tysiące poukładanych ubrać.
Oczywiście jestem dziewczyną, więc nie było nic dziwnego w tym, że nie mogłam
się zdecydować co ubiorę na spotkanie ze starszym, przystojnym i strasznie
seksownym Jonathanem. Po kolei odrzucałam za siebie różne części garderoby,
czekając aż coś co jest warte uwagi samo wpadnie mi w ręce. Gdy już w końcu
znalazłam coś, co rzuciło mi się w oczy (a był to zwykły crop top w kolorze
pudrowego różu oraz najprostsze czarne dżinsy z pozłacanymi zamkami) zaczęłam
zastanawiać się, gdzie Jonathan może mnie zabrać. Chętnie poszłabym na zwykły
długi spacer. Po prostu w miejsce w którym moglibyśmy porozmawiać, bez ludzi
wsłuchujących się w każde słowo lub strzelającego popcornu.
-Ile masz
lat?
-15.
-Oj, to nie
dobrze - Justin pokręcił głową i zacmokał żartobliwie.
-Dlaczego? -
Podniosłam na niego wzrok.
-Bo to
oznacza, że zauroczyłem się w małej dziewczynce.
Parsknęłam śmiechem, ale zaraz potem z powrotem popatrzyłam na
Justina.
-Zauroczyłeś się we mnie?
-Może – wzruszył ramionami – Ale to zniszczy moją reputację Bad Boy’a.
-Bad Boy’a? – Starałam się, żeby nie wyczuł tego, jak bardzo jestem rozbawiona.
-No tak. Nie wierzysz mi?
-Nie do końca.
-Okay, więc co o mnie wiesz?
-Jesteś Justin Bieber. Dwa razy w tygodniu pomagasz charytatywnie w szpitalu
dziecięcym i chyba też w domu dziecka. Nie masz najlepszy szych ocen, bo czas
poświęcasz głównie na pomaganiu i muzyce, ale bez problemu zdajesz na trójach i
dwójach do następnej klasy. – Swój monolog zaczęłam tak jak go zakończyłam –
śmiechem.
-I widzisz - Justin
uśmiechnął się - to dowodzi jak krótko mnie znasz.
Już otworzyłam usta w celu skomentowania tego, ale nie zdążyłam
odpowiedzieć, gdyż Justin mgnieniu oka złapał mnie w talii
i przyciągnął do siebie. Zanim się zorientowałam, zaczął ze mną
tańczyć. W pierwszej chwili jedyne co pomyślałam to było "Ej,
ludzie się patrzą", ale potem zdałam sobie sprawę, że byliśmy tam zupełnie
sami. Patrzyłam na twarz chłopaka, oświetloną jedynie srebrzystym światłem
księżyca, malowało się na niej skupienie, ale i radość. Jego kąciki ust
zadrżały, jakby próbował się uśmiechnąć. W oczach widziałam swoje odbicie, miał
w nich też taki tajemniczy błysk w oku,który sprawiał, że miałam ochotę go
pocałować i dowiedzieć się jak smakują jego usta, truskawkami, papierosami, czy
miętą? Nagle zdałam sobie sprawę, że poznałam go tak przez przypadek, a teraz
on staje się dla mnie bardzo ważny. Skupiłam się dalej na jego ruchach. Unosił
nogi nie wiele nad ziemią, aż w końcu przyśpieszył trochę tępo. Nie mogliśmy
tańczyć do żadnej muzyki, ale z pomocą przyszedł nam szum liści i gwałtowny
deszcz. Krople odbijały się o latarnie i ławki, i wpadały do kałuży. Kilka z
nich spływało już po twarzy Justin'a. Krew pulsowała w moich żyłach. Zarówno
ja, jak i Justin zaczęliśmy odczuwać pierwsze
oznaki zmęczenia, ale mimo to dalej tańczyliśmy, starając się, aby
nasze ruchy w dalszym ciągu były zsynchronizowane i płynne. W końcu oddech
Justin'a nieco przyspieszył, a on sam zaczął zwalniać, przyciągnął mnie do
siebie i odgarną włosy z mojej twarzy. Wyglądał naprawdę pociągająco z kroplami
deszczu i potu świecącymi na twarzy, z rozczochranymi włosami i delikatnym
uśmiechem na ustach. Jego mięśnie drgały lekko, a na żyły na ręce stały się
trochę bardziej widoczne. Chłopak podniósł swoje ręce, leciutko ujął moją twarz
i delikatnie musnął moje usta. Smakowały pomarańczami.
Gdy mój umysł opanowała myśl o pierwszej
randce z Justinem pierwszy raz od roku coś we mnie pękło. Usiadłam na łóżku i
chwyciłam misia, którego kiedyś dostałam od chłopaka.
To zdarzyło się chyba
kilka dni przed Wielkanocą. Stałam w łazience w samym szlafroku i suszyłam
włosy, kiedy ktoś zapukał do drzwi łazienki. Z początku myślałam, że to Dominic
i po prostu odkrzyknęłam "zajęte", ale po kilku sekundach uświadomiłam
sobie, że przecież wszyscy poszli na obiad do dziadków, a ja tego dnia
(dokładnie za godzinę) miałam się spotkać z Justinem. Wyłączyłam suszarkę i
otworzyłam drzwi łazienki. Przede mną stał nie kto inny jak Justin Bieber
ubrany w czerwoną koszulę, czarne, chyba lekko ubrudzone spodnie. Jego włosy
były w kompletnym nieładnie, a na twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha. Przed
sobą trzymał dość dużego białego misia uśmiechającego się w podobny sposób jak
Justin.
-Zobaczyłem go i pomyślałem
o tobie - choć wydawało się, ze tu już nie możliwe, chłopak uśmiechnął się
jeszcze szerzej - Wesołych Świąt.
Po tych słowach
przytulił mnie mocno i złożył na moich ustach skromny pocałunek. Ja też się
uśmiechnęłam.
To był najlepszy dzień
ferii wiosennych. Ja bez makijażu, Justin w nieco żałosnym stanie przytulaliśmy
się na kanapie słuchając muzyki, oglądając filmy i obrzucając się nawzajem
popcornem. Ale najciekawsze ze wszystkiego było wbrew pozorem sprzątanie i
wygłupianie się we dwójkę. Zarzucałam ręce na szyję Justina, a
ona obdarowywał mnie masą łaskotek, przy czym, mimo wszystko, -
posprzątaliśmy cały dom. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w życiu bardziej się
śmiała.
W tym momencie łzy już spływały niczym
wodospad po moich policzkach, a ja nie mogłam przestać ich pohamować. Od
napadu płaczu zaczynało mi brakować powietrza. Pociągałam nosem i coraz mocniej
ściskałam misia.
-Wiesz, że kiedy
skończymy szkołę, to zabiorę Cię gdzieś daleko. W miejsce w którym nigdy nie
byłaś. Będziemy leżeć pod palmami, popijając drinki. Ty się
uśmiechniesz i powiesz, że bardzo mnie kochasz, a ja odpowiem, że sprawię, że
będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie. I tak będzie. Bo tak długo
jak mnie kochasz, możemy głodować, możemy być bezdomni, możemy być
spłukani. Tak długo jak mnie kochasz będę twoją platyną, będę
twoim srebrem, będę twoim złotem. Tak długo jak mnie kochasz.
-Justin! - Krzyknęłam ile miałam sił w
płucach. Spojrzałam na białego misia i odrzuciłam go w kąt pokoju - JUSTIN!
Gdzie jesteś do kurwy nędzy?!
To wszystko zaczynało mnie przerastać. Tak
długo skrywałam swoje prawdziwe uczucia, że w końcu musiałam eksplodować.
Czasami bywałby
takie momenty, kiedy miałam wrażenie, że nasz związek wisi na kilku nitkach,
które niedługo się przerwą i to oczywiście jedynie Justin trzymał je
najmocniej jak tylko potrafił, a ja czułam się tylko jak brakujący element
układanki, który trzeba wstawić we właściwe miejsce.
-Mam tego dość.
-Czego?
-Tego, że się tak o mnie
starasz - skrzywiłam się - traktujesz mnie tak jakbym za chwilę mogła
odejść z twojego życia. Nie rozumiesz, że ja tego nie potrzebuję?! Tych
wszystkich miśków, kwiatów, to nie jest mi potrzebne.
-Chcę Ci pokazać,
że mi na tobie zależy -Justin zrobił urażoną minę.
-Ale ja tergo nie chcę.
Chcę C i e b i e.
-To co mam robić?
-Przestać się starać.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że ten jeden,
jedyny raz, chciałabym, żeby się o mnie postarał. Albo, żeby chociaż tu był,
Potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek.
Kiedy twarz nadal miałam mokrą od
płaczu, ale byłam na tyle opanowana, że mogłam oddychać
w miarę normalnie, odezwał się mój telefon. O nie.
Od Justin:
Dzisiaj o 20:00. Tam
gdzie zawsze.
Serce waliło mi jak młotem, ale
chwila... Miałam się dowiedzieć kim był mój prześladowca? Okay, pieprzyć
Jonathana.